Jadąc z Osieka do Staszowa mniej więcej w połowie drogi znajduje się wieś Wiśniówka. To tam, w stojącym na skraju wsi domku znajdowała się drukarnia ,,Odwetu’’ – pisma założonego przez Władysława Jasińskiego legendarnego dowódcę oddziału partyzanckiego ,,Jędrusie’’. W nocy z 16 na 17 marca 1942 roku Niemcy w czasie obławy zabili Bolesława Czubę, Karolinę Stawiarz, Jana Sobieraja i Longinusa Zajączkowskiego – ,,pracowników’’ konspiracyjnej gazety. ,,Za nami dopalała się ich kwatera. Kolejny numer <Odwetu> nie ukaże się’’ – pisał po latach we wspomnieniach jeden z członków organizacji Eugeniusz Dąbrowski.
Zapraszam
na trasę szlakiem Jędrusiów (ale nie tylko) od Tarnobrzega przez Sulisławice do
Rybnicy – miejsca koncentracji partyzantów przed ,,Burzą’’.
Tytułem wstępu muszę wyjaśnić kilka rzeczy. Tak się złożyło, że trzy ostatnie teksty – z racji zbiegu dwóch wydarzeń: Narodowego Dnia Pamięci Żołnierzy Wyklętych i przypadającej kilka dni później rocznicy zamordowania Hieronima Dekutowskiego – poświęciłem żołnierzom wyklętym, tak teraz chciałbym przybliżyć sylwetki żołnierzy ważnych dla naszego regionu, którzy nie są na tyle rozpoznawalni co żołnierze wyklęci. Aby uwidocznić na początku o czym w ogóle jest mowa wystarczy porównać sobie obecność w naszej świadomości takich wydarzeń jak bitwa w Lesie Stockim czy bitwa pod Kuryłówką z bitwą pod Krężnicą Okrągłą czy bitwami w ramach operacji antypartyzanckiej ,,Sturmwid’’ albo rozbicie więzienia w Kielcach z rozbiciem więzienia w Mielcu czy Opatowie.
I to nie jest tak, że wśród ,,Jędrusiów’’ nie było żołnierzy wyklętych – bo oni także byli represjonowani przez nowe władze: niektórzy zostali skazani na długoletnie więzienia, inni zamordowani w ubeckich katowniach, jeszcze inni wywiezieni na Syberię. Różnica między ,,Jędrusiami’’ a np. powojennymi oddziałami takich partyzantów jak Hieronim Dekutowski polegała na tym, że ci pierwsi po zakończeniu operacji ,,Burza’’ zaprzestali walki i nie występowali już w partyzantce antykomunistycznej jako zorganizowany oddział. I tu tkwi problem związany z ,,Jędrusiami’’: mimo, że Władysław Jasiński stworzył w początkach okupacji pismo, które stało się swoistym fenomenem a stworzony przez niego oddział dokonał kilku spektakularnych akcji tak pamięć o ,,Jędrusiach’’ została wyparta kosztem pamięci o żołnierzach wyklętych. Tak to opisał autor monografii oddziału partyzanckiego ,,Jędrusiów’’ Tadeusz Zych: ,,Kiedy wydawało się, że po przemianach 1989 roku, rozbicie mieleckiego więzienia doczeka się właściwego upamiętnienia na miarę akcji pod Arsenałem czy zamachu na Kutscherę, zamiast tego stało się ofiarą tzw. Polityki historycznej prowadzonej przez kolejne rządy III Rzeczpospolitej. W jej wyniku pamięć o tej jednej z najważniejszych, najbardziej brawurowych i, co najważniejsze skutecznych akcji, (osiągnięto cel bez żadnych strat własnych !) nie tylko nie została przywrócona, ale uległa całkowitemu (?) wyparciu m.in. przez oficjalny ,,kult’’ tzw. Żołnierzy wyklętych’’.
Ruszam z Tarnobrzega spod
pomnika upamiętniającego oddział partyzancki ,,Jędrusie’’ i jego założyciela
Władysława Jasińskiego. Jasiński chociaż nie pochodził z Tarnobrzega (urodził
się w Sadkowej Górze w powiecie mieleckim) to z tym miejscem związana jest jego
młodość i początki działalności konspiracyjnej tak wydawniczej jak i zbrojnej.
Jego udział w kampanii wrześniowej nie został potwierdzony – są jednak relacje wskazujące, że Władysław Jasiński mógł brać udział u boku por. Józefa Sarny w obronie Tarnobrzega, która miała niebagatelne znaczenie dla przeprawiającej się przez Wisłę od strony Baranowa Sandomierskiego Armii Kraków. W dniu 9 września 1939 roku żołnierze 23 Batalion Saperów z Mysłowic w ciągu 9 godzin odbudowali zniszczony most (dzień wcześniej z rozkazu ppłk Antoniego Sikorskiego dowódcy GO ,,Sandomierz’’ most został wysadzony) przez który w nocy z 11 na 12 września udało się wycofać całej Armii Kraków na drugi brzeg rzeki. Dziś w miejscu przeprawy nie ma mostu (a szkoda) natomiast w Baranowie Sandomierskim przy nieistniejącej przeprawie promowej (znajdowała się ona mniej więcej w tym samym miejscu co most w 1939 roku) jest tablica upamiętniająca te wydarzenia a dalej w kierunku na Staszów (już po drugiej stronie Wisły) tablica upamiętniająca szlak bojowy Armii Kraków.
Warto tu jeszcze wspomnieć o bitwie pod Osiekiem, która dla Armii Kraków miała takie samo znaczenie jak osłona przeprawy ze Skalnej Góry prowadzona przez por. Józefa Sarnę. To właśnie tam na 23 Dywizję Piechoty i 55 Dywizję Piechoty Rezerwy z cofającej się Armii ,,Kraków’’ uderzył niemiecki VII Korpus Armijny. Początkowo wojska polskie opuściły miasteczko jednak po udanych kontratakach udało się wyprzeć Niemców na bezpieczną odległość i bezpiecznie w kolejnych dniach przeprawić przez Wisłę. Na pamiątkę tych wydarzeń corocznie na polach Lipnika (wioski pod Osiekiem) odbywa się rekonstrukcja tych wydarzeń.
Wyjeżdżając z Osieka
mijam jeszcze pomnik upamiętniający ofiary wojny i okupacji i tu można skręcić
na Sulisławice ale ja objadę nieco dłuższą trasą przez Szydłów, przejadę wzdłuż
jeziora Chańcza do Rakowa i potem właśnie pojadę na Sulisławice. Póki co jadę
przez lady staszowskie (chyba tak to się nazywa), mijam pomnik w miejscu
masowych egzekucji w lesie zwanym Czerwonym Krzyżem (skąd ta nazwa dla tego
miejsca?) i docieram do wspomnianej na początku wsi Wiśniówka. By dobrze
zarysować tło tragicznych wydarzeń jakie miały miejsce w marcu 1942 roku muszę
się cofnąć do roku 1939 ale już po zakończeniu kampanii wrześniowej. Jak
wspomniałem wyżej nie jest pewne czy Władysław Jasiński brał udział w obronie
Tarnobrzega, nie wiadomo na pewno gdzie wtedy był (są jakieś plotki – ale to
raczej tylko plotki, że został zatrzymany przez Niemców gdzieś na
Lubelszczyźnie) ale na pewno w październiku jest w Tarnobrzegu gdzie rozpoczyna
tworzenie organizacji podziemnej. Jasiński, rzecz jasna, nie robi tego w
próżni: znalazł się on w strukturach Organizacji Orła Białego (OOB) wciągnięty
przez mjr dypl. Pawła Zagórowskiego przedwojennego dyrektora administracyjnego
w Zakładach Lotu w Mielcu i kierownika ds. bezpieczeństwa w rejonie
mielecko-sandomiersko-rzeszowskim COP. Działalność konspiracyjna w początkowym
okresie skupiała się głównie na zbieraniu broni z pól bitewnych Września, prowadzeniu
nasłuchu radiowego czy organizowanie służby informacyjnej i przygotowanie
,,trójek’’ odwetowo-ochronnych zwane z czasem Związkami Odwetu. To właśnie z
takiego Związku Odwetu narodziła się organizacja ,,Odwet’’ którą stworzył
Władysław Jasiński a która już po jego śmierci została podporządkowana Armii
Krajowej.
Spośród różnorakich form działalności to walka zbrojna organizacji niepodległościowych przyniosła im największy rozgłos. Trochę inaczej było z ,,Jędrusiami’’ – owszem rozbicia więzień w Mielcu czy Opatowie rozgłos im niewątpliwie przyniosły (z wyżej przedstawionych względów ten rozgłos dziś nie jest aż taki jak powinien być) ale organizacja Władysława Jasińskiego kojarzona była przede wszystkim z wydawaną przez cały okres okupacji prasą konspiracyjną – w szczególności z gazetą ,,Odwet’’ (,,Jędrusie’’ wydawali również ,,Hałas na ulicy’’ – ukazało się 6 numerów pisma, a także broszury okolicznościowe np. broszura o tytule ,,Nie zdobi nas mundur, nie chwali nas sztab’’).
To
właśnie w Wiśniówce, w domu położonym na skraju wsi mieściła się drukarnia
,,Odwetu’’; tragicznie wydarzenia z 16 na 17 marca 1942 roku zakończyły pewien
etap działalności wydawniczej ,,Jędrusiów’’, tam też oddział poniósł największe
straty – zginęły przecież aż cztery osoby związane z wydawnictwem ale wydawnictwo
przetrwało, przeniosło się w inne miejsce – po problemach związanych ze
znalezieniem nowego lokalu (ponoć próbowano drukarnię umieścić w podziemiach
zamku Krzyżtopór) dla pisma znaleziono dobrze zakonspirowane miejsce – stary
kościół w Sulisławicach – dziś znajduje się tam Izba Pamięci ,,Jędrusiów’’ a na
przykościelnym cmentarzu jest pochowanych kilku z nich.
Sama
gazetka, wydawana od końca 1939 roku przez Jasińskiego we własnym domu w
Tarnobrzegu szybko rozrosła się do prasy konspiracyjnej nie będącej tylko
przepisywaniem wiadomości radiowych (początkowo tytuł oddawał to co
rzeczywiście w niej się znajdowało, był to: ,,Biuletyn wiadomości radiowych’’)
ale zawierającym do nich komentarze, opis aktualnych wydarzeń politycznych czy zawierającym
teksty propagandowe (w ramach prowadzonej w skali całego kraju akcji ,,N’’ –
akcji propagandowej podważającej wysiłek zbrojny Niemców czy uderzających w ich
morale) ale też teksty polityczne traktujące o przyszłym ustroju Polski czy jej
granicach. ,,Odwet’’ ukazywał się w nakładzie od 800 do 1000 egzemplarzy i był
kolportowany poza Tarnobrzegiem, aż po Mielec na południu i Opatów na północy.
Samodzielna
działalność zbrojna (partyzanci początkowo przeprowadzali akcje mające na celu
uzyskanie pieniędzy i artykułów gospodarczych przeznaczonych na samopomoc), budowa
własnej struktury przez Władysława Jasińskiego szybko wywołała konflikt z
sandomierskim Obwodem ZWZ (na którego terenie głównie działali ,,Jędrusie’’).
Nie chodziło tylko o chęć podporządkowania samodzielnej grupy w obręb struktur
Polskiego Państwa Podziemnego; powodem nieporozumień były również zarzuty ze
strony kierownictwa Obwodu na działalność Jasińskiego narażającą ludność
cywilną na represje. Zarzucano również Jasińskiemu działalność rabunkową pod
przykrywką dywersji gospodarczej, do tego dochodziły ambicjonalne powody:
,,Jędrusie’’ wykonywali akcje bez porozumienia z gospodarzami terenu, którym
była Komenda Inspektoratu. Konflikt był na tyle poważny, że najprawdopodobniej
ZWZ wydał na Władysława Jasińskiego wyrok śmierci. Nie jest to pewne (brak
dokumentów) lecz w warunkach postawionych już AK przed umową podpisaniem umowy
scaleniowej ,,Jędrusie’’ zawarli następujący punkt: ,,W związku z nazwaniem w
przeszłości przez Związek Walki Zbrojnej i Armię Krajową oddziału
<Jędrusiów> <dziką grupą>, a także nawiązując do posiadanych przez
nas informacji o wydanym przez Komendę Obwodu Armii Krajowej w Sandomierzu w
roku 1942 wyroku śmierci na <Jędrusia> – domagamy się pełnej
rehabilitacji twórcy organizacji <Odwet> i grupy partyzanckiej
<Jędrusie> – śp. mgr. Władysława Jasińskiego’’. Umowa scaleniowa została
zawarta w listopadzie 1943 roku już po śmierci Władysława Jasińskiego. Pytaniem
pozostaje kwestia wpływu śmierci Jasińskiego na ułatwienie rozmów scaleniowych
z ZWZ-AK i pojawiające się sugestie że mógł zostać celowo przez AK
wyeliminowany (raczej mało prawdopodobne ale warto przytoczyć chociaż jeden z
powodów wyrażania takich opinii, mianowicie: oskarżano partyzantów i
Jasińskiego o zbyt nonszalanckie podejście do zagrożenia – przebywający w
Trzciance partyzanci mieli wiedzieć o kręcących się w pobliżu Niemcach ale nie
przedsięwzięli żadnych środków ostrożności przez to nie byli w stanie odeprzeć
ich ataku. Zarzut poważny ale można przypomnieć, że w ten sposób zakończyła
działalność np. opisana w jednym z ostatnich moich wpisów grupa Tadeusza
Jaworskiego ,,Zerwikaptura’’)
Pomimo
różnych zadrażnień między ,,Jędrusiami’’ a ZWZ-AK obie organizacje
współpracowały ze sobą: tak było i w czasie kolportażu pism, który często
przechodził przez placówki organizacji jak i w czasie akcji zbrojnych. Co
więcej: to dowództwo Okręgu Mieleckiego AK po nieudanych próbach (dwukrotnie
próbowano rozbić więzienie siłami tarnobrzeskiego i mieleckiego AK) rozbicia więzienia
w Mielcu poprosiło ,,Jędrusiów’’ o pomoc. ,,Jędrusie’’ bronili także ludności
cywilnej tak wykonując np. wyroki śmierci czy inne kary na konfidentach. Wzięli
też udział w obronie pacyfikowanej przez Niemców wsi Stróżki (pacyfikacja była
,,karą’’ za zabicie przez ,,Jędrusiów’’ wracających ze wsi 3 żandarmów w tym
zabójcę Władysława Jasińskiego – niemieckiego kolonistę Andrzeja Reslera) gdzie
zabito w dniu 3 czerwca 1943 roku 74 mieszkańców wsi. Rzecz nieprawdopodobna
ale chyba prawdziwa (podawana na stronach dotyczących pacyfikacji ale też i
przez Tadeusza Zycha) w czasie pacyfikacji i walki z ,,Jędrusiami’’ miało
zginąć czy zostać rannych aż 47 Niemców.
Z
Sulisławic jadę do oddalonej około 5 kilometrów Rybnicy. To tam 21 lipca 1944
roku miała miejsce koncentracja oddziału ,,Jędrusiów’’ przed akcją ,,Burza’’.
Oddział odtwarzał 4 kompanię 2 pułku 2 Dywizji Piechoty AK pod dowództwem płk.
Antoniego Żółkiewskiego ,,Lina’’ z zadaniem wyzwolenia Sandomierza i Klimontowa
oraz obrony linii Wisły przed nadejściem Armii Czerwonej. Szybsze niż zakładano
przesuwanie się frontu i wybuch powstania w Warszawie spowodował, że musiano
zweryfikować plany: na rozkaz Komendanta Głównego AK gen. Tadeusz
Bora-Komorowskiego ruszono na pomoc walczącej stolicy.
Wobec
braku możliwości przejścia (oddział nie dotarł nawet do Pilicy) 23 sierpnia
musiano zawrócić. Oddział znowu miał wznowić ,,Burzę’’ w Okręgu Radom-Kielce. Atak
na Kielce miało poprzedzić zdobycie broni na niemieckim dywizjonie artylerii
stacjonującym w Dziebałtowie. Atak na dywizjon przeprowadzono 26 sierpnia ,
wzięły w nim udział dwa plutony z 4 kompanii pod dowództwem Stanisława Wiącka
(brat Józefa). Niemców pokonano lecz sprzęt okazał się albo zniszczony albo
uszkodzony Wobec zatrzymania frontu na linii Wisły samodzielne zdobycie Kielc
było nierealne stąd odwołano koncentracje. Oddział wziął jeszcze udział w
walkach pod Radoszycami; następnie wobec wpadnięcia w obławę niemiecką (w
listopadzie Niemcy rozpoczęli pacyfikację oddziałów zgromadzonych w Lasach
Siekierzyńskich) oddział został zdemobilizowany w okolicach Bodzentyna.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz