piątek, 10 stycznia 2025

Przez Góry Świętokrzyskie do Zamku Krzyżtopór. Część pierwsza.

Góry Świętokrzyskie od zawsze kojarzyły mi się z widzianym z drogi między Opatowem a Ostrowcem Świętokrzyskim klasztorem na Świętym Krzyżu. Prawdę mówiąc klasztoru oczywiście z drogi nie widać ale widoczny jest sam Święty Krzyż z górującą na nim wieżą telewizyjną. Z perspektywy dziecka wydawało mi się to bardzo daleko. Jeszcze dalej - gdzieś w okolicach Starachowic - jest Góra Wykus z Polaną Langiewicza i obozem partyzantów ,,Ponurego''. Ale jest też bliższa część Gór Świętokrzyskich - tak zwane pasmo Jeleniowskie - i to właśnie przez nie postanowiłem przejechać w drodze do Zamku Krzyżtopór. 

Trasa: Tarnobrzeg-Opatów-Nagorzyce-Baćkowice-Iwaniska-Ujazd-Klimontów

Sama trasa ma ten mankament że trzeba wcześniej sporo przejechać nim wjedzie się w jakieś ciekawsze tereny, To znaczy po drodze jest sporo wartych obejrzenia miejsc z Sandomierzem na czele, jest kilka ruin zamków, stare krzyże, nawet cmentarzysko kurhanowe (o którym kiedyś napiszę); tu jednak mam na myśli że wybierając się w Góry Świętokrzyskie dosyć monotonnie się jedzie zanim do tych gór się dojedzie - może jednak lepiej wybierać się do celu samochodem, tak trochę pojeździć i wrócić; odpadnie wtedy cała prosta między Sandomierzem a Opatowem i DK 9 gdzie - mimo niedzieli - był spory ruch.
Z ciekawostek jeszcze dodam że już za Opatowem i to kilkukrotnie przecinałem trasę amatorskiego wyścigu kolarskiego z Ostrowca Świętokrzyskiego do Iwanisk (najdłuższa pętelka liczyła 200 km). Może mijający mnie myśleli że też uczestniczę w tym wyścigu tylko pomyliłem trasy? Ja takiego człowieka później spotkałem - po krótkiej rozmowie okazało się, że pomylił trasę i tak na moje oko oddalił się jakieś 20 km od trasy wyścigu.

Spotkanie z wyścigiem i z zagubionym kolarzem odbyło się gdzieś za Opatowem, póki co wrócę na własną trasę: tak jak napisałem powyżej przebiłem się jakoś do Opatowa jadąc cały czas Drogą Krajową Nr 9. Przez Włostów (tam gdzie jest ruina pałacu Karskich oraz pozostałości cukrowni - z dzieciństwa pamiętam piętrzące się stosy buraków) dotarłem wreszcie do Opatowa.

Na zdjęciu kolegiata św. Marcina. Dosyć ciekawa sprawa:
czy był to tylko klasztor cystersów, benedyktynów a może nawet templariuszy - o niespotykanych w Polsce rozmiarach - czy przyszła siedziba biskupów opatowskich (o wydzielenie tych terenów z biskupstwa krakowskiego biskup Stanisław miał pokłócić się z królem Bolesławem co przypłacił śmiercią a biskupstwo krakowskie zostało niepodzielne tak jak zrosło się ciało Stanisława po śmierci).

Tym razem przejechałem tylko obok kolegiaty, nie zajeżdżałem na sam rynek (innym razem opiszę co tam się znajduje), ruszyłem dalej skręcając na Ostrowiec Świętokrzyski by po chwili odbić w lewo na Sarnią Zwolę. Tu już zaczął się pagórkowaty teren i widać było coraz wyraźniej Góry Świętokrzyskie.



Janowice. To tu, w tym domu 31 sierpnia 1912 roku urodził się Jan Piwnik ,,Ponury'', cichociemny, oficer „Wachlarza”.
W czerwcu 1943 roku ,,Ponury'' został dowódcą Oddziału VIII Kedywu Okręgu Radomsko-Kieleckiego AK. Zorganizował w okolicach Wykusu oddział partyzancki, w których służyło około 350 żołnierzy. Przybycie Piwnika na Kielecczyznę zbiegło się z pacyfikacją przez Niemców wsi Michnów. Partyzanci niestety nie zdołali zapobiec pacyfikacji.
Jan Piwnik zginał 16 czerwca 1944 roku podczas ataku na niemiecką strażnicę w Bohdanach pod Jewłaszami.


Grób kapitana Stanisława Pałaca ,,Mariańskiego'' na cmentarzu w Nagorzycach; dowódcy III zgrupowania u ,,Ponurego''.

Pochodzący z Sosnowca Mariański, aresztowany w 1939 roku przez NKWD, wypuszczony pod obietnicą współpracy (której nie podjął) w czasie okupacji znalazł się w Warszawie. Tam wstąpił do konspiracji jeszcze za czasów ZWZ, chciał walczyć z bronią w ręku; w Świętokrzyskim znalazł się dzięki namowie ,,Ponurego'', który organizował oddział. Uczestniczył w walkach z Wehrmachtem i oddziałami pomocniczymi w czasie akcji pacyfikacyjnych Michnowa.

Mariański dowodził także, co zaważyło na jego późniejszym życiu, w potyczce w kilkunastoosobowym oddziałem Gwardii Ludowej dowodzonym przez Zenona Kołodziejskiego ,,Tanka'' (brygada GL im. Zawiszy Czarnego) Walka zakończyła się zwycięstwem oddziału AK i sądem polowym w czasie którego stracono pięciu członków GL za napady na miejscową ludność.
W samym sądzie polowym Mariański nie uczestniczył, co nie przeszkodziło komunistom po wojnie go represjonować. W czasie ,,Burzy'' był zastępcą
a później dowódcą batalionu 2 Pułku Piechoty Legionów AK.
Uczestniczył w walkach pod Łagowem, Dziebałtowem i Lipnem.
Po wojnie w obawie o konsekwencje oskarżeń o mord na członkach GL ucieka do Niemiec, do Polski wraca w 1948 roku. Zmarł 30 listopada 1983 roku. Cztery lata później jego szczątki przeniesiono na cmentarz
w Nagorzycach.













                        


Za Nagorzycami trasa zrobiła się fajna - cały czas w dół, gorzej zrobiło się chwilę później - dość stromy podjazd pod Górę Witosławską - no ale przecież po to tam pojechałem więc tak czy siak wjechać musiałem. Przy samej górze jest parking i zaczynają się tzw. Jeleniowskie Ścieżki - wtedy wydawało mi się że to po prostu jakaś wyznaczona trasa między górami - teraz czytam że tam zaczynają się singeltracki (cokolwiek by to znaczyło) enduro w Pasie Jeleniowskim - czyli zapewne można i pochodzić i pojeździć rowerem. Nie wjeżdżałem tam. A szkoda. Trzeba będzie jeszcze kiedyś tam wrócić.

Na samym szczycie Góry Witosławskiej znajduje się kaplica zesłania Ducha Świętego i - nie wiem co mnie podkusiło ale z tego co teraz pamiętam coś mi się ubzdurało w głowie że tamtędy trzeba przejść żeby zejść z góry z drugiej strony - poszedłem tam prowadząc rower zamiast go zostawić na dole. Krótko mówiąc: zmachałem się i upociłem się gorzej niż w czasie podjazdu do tego parkingu.

Kapliczka okazała się jednak nieczynna - była wówczas w remoncie - kolejny argument by tam jeszcze raz przyjechać.
Samą kaplicę w obecnym kształcie wzniósł na początku XVIII wieku eremita Antoni Jaczewicz. Podobno tutaj - na Górze Witosławskiej - odbywały się wcześniej zgromadzenia wywodzące się z czasów pogańskich usunięte uprzednio spod klasztoru na Łysej Górze. Pierwszą kaplicę wznieśli tu benedyktyni w XV wieku by przeciwstawić się kultom pogańskim no a eremita Jaczewicz rozbudował.

Nie wiem czy jakieś pogańskie duchy nie zostały jeszcze z Góry Witosławskiej przepędzone ale - jak wcześniej napisałem - trochę tu się zamotałem i szukałem przejścia na drugą stronę góry (gdybym poszedł w którąś ze ścieżek prawdopodobnie dalej szedłbym w stronę Świętego Krzyża) lecz wszystkie ścieżki wydawały mi się zbyt wąskie by tam przejść z rowerem więc wróciłem skąd przyszedłem. I bardzo dobrze: po prawej stronie zobaczyłem drogę asfaltową (że też jej wcześniej nie zobaczyłem - chyba ten podjazd wymęczył mnie bardziej niż myślałem), która wiodła ku Przełęczy Karczmarka i dalej do drogi Opatów-Kielce i tam podążyłem.

Resztę opiszę w części drugiej.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz